Fondue i inne szwajcarskie sery...
Organizujemy przyjęcie, którego główną atrakcją są szwajcarskie sery i fondue. W dniu, w którym się odbywa zima zaskakuje nie tylko drogowców i niedzielnych kierowców ale również dostawców. Dostawa serów z Warszawy zamiast o 6.00 rano dociera o 13.30, trzy godziny przed przyjęciem. Fondue z nutką cytrynową, na białym winie pachnie niezwykle.To z czosnkiem trochę bardziej intensywnie. Zapachy wydają się przyjemne i apetyczne do momentu gdy na deskę trafia pierwszy ser twardy: Appenzeler. Zapach tak intensywnie dojrzały i niepokojąco pobudzający wyobraźnię, że nie można się oprzeć wrażeniu przebywania w pobliżu wielkiego, folwarcznego gnojowiska... Większość Gości pojawiających się na przyjęciu dość jednoznacznie określa witające Ich zapachy. Następnie porcjujemy Tete De Moine i w tym momencie "akcja" przenosi się do obory - duszący i lekko mdlący zapach nie pozostawia nam wyboru. Teraz kolej na Gruyere i Emmentaler, które swoją pieprzową i orzechową "delikatnością" łagodzą atmosferę. Pojawia się obawa: czy Gościom będzie smakowało, czy w ogóle coś zjedzą ? Zawsze mogą pomóc ziemniaczki pieczone w soli, domowy chleb na zakwasie, kwaśne jabłka lub cząstki kopru włoskiego... Ale czy to się sprawdzi ? Sprawdziło się... Goście się sprawdzili :) Okazało się, że ciekawość smaków i chęć poznania oryginalnych, szwajcarskich produktów zwyciężyły. Jeśli jesteś miłośnikiem serów i mocnych wrażeń spróbuj szwajcarskich serów - ciekawe doznania gwarantowane :))

- Zaloguj się lub zarejestruj by odpowiadać
